Wielka powódĽ grozi katastrofą włocławskiej tamie
Dodane przez admin dnia 19.02.2010 07:00
Jak podaje Gazeta Pomorska: Już w dziesięć minut po katastrofie fale zaatakują włocławski most, potem dzielnicę Zawiśle. Po trzech kwadransach dotrą do Nieszawy. Jeśli runie zapora to wszystko może się zdarzyć naprawdę.

Jedyna dobra wiadomość: w razie katastrofy włocławskiej tamy Toruniowi nie grozi powtórka straszliwej powodzi z 1570 roku. Ale położone bliżej zapory nadwiślańskie miasta i gminy mają jednak powody do strachu.

Rozszerzona zawarto¶ć newsa
Jak podaje Gazeta Pomorska: Już w dziesięć minut po katastrofie fale zaatakują włocławski most, potem dzielnicę Zawiśle. Po trzech kwadransach dotrą do Nieszawy. Jeśli runie zapora to wszystko może się zdarzyć naprawdę.

Jedyna dobra wiadomość: w razie katastrofy włocławskiej tamy Toruniowi nie grozi powtórka straszliwej powodzi z 1570 roku. Ale położone bliżej zapory nadwiślańskie miasta i gminy mają jednak powody do strachu.

Most może runąć
Nawet najlepsi specjaliści do dziś nie są w stanie przewidzieć wszystkich skutków ewentualnej katastrofy. Symulacje zakładają, że już w 10-11 minut po katastrofie czołowa fala zacznie podmywać włocławski most. Nowe plany przewidują, że zostanie on wyłączony z ruchu i przeznaczony wyłącznie dla służb ratowniczych. Ale zakłada się też, że się zawali.

W 15-tej minucie woda, płynąca z prędkością 10,5 metra na sekundę, zaatakuje Zawiśle, w 18 dotrze do miejskiej oczyszczalni ścieków, a w 39 - do Bobrownik. Gminne władze są przygotowane do ewakuacji 2 tysięcy osób, także ze wsi Winduga i Stary Bógpomóż.

Po trzech kwadransach fala osiągnie Nieszawę. Na bocznej bramie prowadzącej do ratusza mniej więcej w połowie wysokości namalowano farbą białą linię. Do tego poziomu dotrze woda.

Władze sąsiedniego Ciechocinka nie kryją, że całą ich nadzieją są wały. Wybudowano je po tragicznej powodzi w 1924 roku, która zalała całe, położone na płaskiej nizinie uzdrowisko. Na wypadek ich przerwania w pobliskich składach od lat leżą tysiące worków, a przy wałach pryzmy piasku. Ale scenariusze zakładają też ewakuację całego miasta.

Na skutek dramatycznie nasilającej się erozji dna rzeki różnica jej poziomu powyżej i poniżej tamy wzrosła już do 11 metrów. Zakłada się że wysokość fali może osiągnąć nawet 6 metrów. A w zalewie włocławskim, w zależności od stanu rzeki, znajduje się 400-500 milionów metrów sześciennych wody.

Strzeżonego...
- Jesteśmy gotowi, by w każdej chwili powiadomić mieszkańców zagrożonej strefy miasta - nie kryje burmistrz Nieszawy Andrzej Nawrocki. - Dla uchodĽców są przygotowane szkolne budynki i remizę. Czekają tam łóżka polowe, lekarstwa, koce. Już wiele razy ćwiczyliśmy system ewakuacji. Powstał po 1995 roku, gdy po raz pierwszy ujawniono nam scenariusz katastrofy na zaporze.

- Wielu moich sąsiadów słucha prognoz pogody i nie kryje niepokoju - mówi Katarzyna ¦widerska, liderka stowarzyszenia "Życie nad Wisłą", założonego przez mieszkańców Zawiśla, najbardziej zagrożonej włocławskiej dzielnicy. Po to by wspólnie bronić się przed wiszącą nad nimi katastrofą.

We wszystkich gminach zarządzono już pogotowie
Nawet najbardziej doświadczeni meteorolodzy nie wiedzą jaki będzie rozwój sytuacji - mówi Marian Górecki z wojewódzkiego centrum kryzysowego. - Na razie pogoda jest raczej komfortowa. Stale dostajemy aktualne prognozy, według najświeższej do 10 marca nie powinni się nic zmienić.

Górecki nie kryje jednak, że centrum cały czas pracuje na najwyższych obrotach. Decyzją wojewody, jeszcze w styczniu wszystkie samorządy zostały postawione w stan podwyższonej gotowości.

- Tama jest cały czas w niebezpieczeństwie - mówi prof. Zygmunt Babiński z bydgoskiego UKW, który od lat prowadzi badania w dolnym biegu Wisły. - Ale jeśli wystąpią ekstremalne warunki pogodowe, tak jak powódĽ w Płocku w 1982 roku, wtedy można na prawdę zacząć się bać. Obecnie raczej się tego nie spodziewam, ale aura to zawsze wielka zagadka.

Fałszywy alarm, prawdziwe słabości
Blisko trzy lata temu, gdy piorun włączył czuwający na zaporze system alarmowy, w zagrożonych, nadwiślańskich miastach wybuchła panika. Mieszkańcy Zawiśla, często w piżamach gnali pieszo lub autami na pobliskie wzgórza. Część w owczym pędzie ruszyła na wiślany most, który w razie katastrofy jako pierwszy może paść pastwą żywiołu. Wkrótce został zakorkowany, policyjne radiowozy miały problemy z przejazdem. W Nieszawie podczas ewakuacji dwie osoby doznały ataku serca, jedna zmarła. W trakcie panicznej ucieczki mieszkańców Bobrownik doszło do kolizji wielu aut.

Mało kto wie, że w tym czasie w centrali inspektoratu Rejonowego Zarządu Gospodarki Wodnej był tylko jeden dyżurny. Drugi samowolnie urwał się do domu. Jego kolega pobiegł w deszczu do odległej o 600 metrów zapory czołowej, by zobaczyć co się stało? Mimo wielu monitów, nie zainstalowano tam bowiem kamer.

Młody pracownik nie nadążał nawet odbierać dzwoniących zewsząd telefonów. Sam nie wiedział nawet jak wyłączyć alarm, miał to zrobić nieobecny kolega, który za swój wybryk zapłacił potem dyscyplinarnym zwolnieniem. Syreny zablokował potem zastępca szefa inspektoratu, ale dopiero w godzinę po uderzeniu pioruna.

Chwytali tylko dzieci
Tylko w Nieszawie obyło się bez paniki. Po wielu ćwiczeniach ludzie chwytali dzieci, dokumenty, zapasową odzież i biegli na miejsca, gdzie wyznaczono zbiórki. Piotr Wiśniewski, referent który odpowiada za zarządzanie kryzysowe, był w ratuszu po 10 minutach. W tym czasie strażacy już sprawdzali domy, czy ktoś w nich nie został. A burmistrz Nawrocki usiłował połączyć się z włocławskim inspektoratem RZGW.

Fałszywy alarm bezlitośnie obnażył liczne słabości planów opracowanych na wypadek katastrofy. Naczelnik włocławskiego wydziału antykryzysowego Janusz Majerski nie kryje, że po tych wydarzeniach zmodyfikowano wszystkie plany, ćwiczono je też w praktyce.

- Dobrze że urzędnicy sobie ćwiczą, ale mieszkańcy Zawiśla nadal mają słabą wiedzę, co robić w czasie alarmu - mówi Katarzyna ¦widerska ze stowarzyszenia "Życie nad Wisłą". - Wiele już razy alarmowaliśmy w tej sprawie.

¬ródło Pomorska.pl


Jak podaje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, obecnie nie ma bezpośredniego zagrożenia powodziowego.


Dzisiaj (18.02) służby odpowiedzialne za monitoring sytuacji hydrologicznej i metereologicznej, przekazały Jerzemu Millerowi prognozy dotyczące najbliższych dni.

Wynika z nich, że obecnie nie ma bezpośredniego zagrożenia powodziowego, a sytuacja w kraju jest stabilna. W piątek i w sobotę temperatura powietrza ma się utrzymywać w okolicach trzech stopni Celsjusza, wieczorem spadnie zaś do około minus dwóch stopni. ¦nieg zacznie się topić. Będzie jednak powoli spływał do koryt rzek, nie powodując zagrożenia powodziowego. Od poniedziałku ma być znowu zimniej. Proces topnienia śniegu na kilka dni zostanie więc zatrzymany.

Służby ratunkowe są jednak w gotowości. Jak podaje MSWiA, stan ich przygotowania do ewentualnego zagrożenia powodziowego to m.in. 110 tysięcy ratowników Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego, 10 tysięcy żołnierzy, a także 92 tysięcy metrów rękawów przeciwpowodziowych, 1288 łodzi, pontonów i motorówek, 6526 agregatów prądotwórczych oraz ponad 7,7 mln. worków na piasek i 48 samolotów i śmigłowców.