Niebezpiecznie na Wiśle. Tylko pół metra spokoju
Dodane przez admin dnia 17.01.2011 00:22
Jeden trzyosobowy patrol na każdy kilometr wału, dwie szkoły gotowe na przyjęcie strażaków, w odwodzie wywrotki z piaskiem - powiat płocki czeka na wysoką falę na Wiśle. Już teraz tworzą się małe zatory, rozważane było nawet wysadzanie lodu. Jak co roku wszyscy liczą na lodołamacze.
Rozszerzona zawarto¶ć newsa
Jeden trzyosobowy patrol na każdy kilometr wału, dwie szkoły gotowe na przyjęcie strażaków, w odwodzie wywrotki z piaskiem - powiat płocki czeka na wysoką falę na Wiśle. Już teraz tworzą się małe zatory, rozważane było nawet wysadzanie lodu. Jak co roku wszyscy liczą na lodołamacze.

Sprawa jest na tyle poważna, że w niedzielę w południe w płockim starostwie spotkał się powiatowy zespół zarządzania kryzysowego. Byli reprezentanci siedmiu gmin, w których obowiązuje alarm powodziowy, przedstawiciele straży pożarnej, policji i wojska. Zaraz potem wójtowie rozjechali się do swoich miejscowości, by jeszcze tego samego dnia zwołać podobne spotkania u siebie.

Wniosek: mieszkańcy nadwiślańskich miejscowości muszą być przygotowani na każdą okoliczność - w niedzielę ok. godz. 17 poziom Wisły w Wyszogrodzie wynosił 744 cm (stan alarmowy to 550 cm), w Kępie Polskiej - 607 cm (alarm to 450 cm).

- Niestety, poziom rzeki cały czas wzrasta - informował starosta Piotr Zgorzelski. - To, jak zachowa się Wisła, jest nieprzewidywalne. Dlatego wszystkie służby, powiatowe i gminne, są w gotowości.

O szczegółach zagrożenia i prognozach na najbliższe dni mówił Stanisław Maciejewski, dyrektor płockiego oddziału Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. - Wody na pewno przybędzie - zapowiadał. - Stan wodowskazów w Sandomierzu i Zawichoście już się podniósł. To oznacza, że przyjdzie to do nas za kilka dni. Tymczasem na całej długości powiatu płockiego woda weszła już na lód. Na wysokości Wyszogrodu utworzył się mały zator. Rozważane było wysadzanie lodu, ale taka operacja jest zbyt nieprzewidywalna.

Pięć lodołamaczy, na które wszyscy teraz tak bardzo liczą, pracowało zgodnie z planem. Do wczoraj, gdy pojawiły się pewne komplikacje. - Jeden miał awarię śruby i jest naprawiany - relacjonował Waldemar Ciesielski z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej.

Na domiar złego szyki ekipom lodołamaczy popsuła pogoda.

- W sobotę wiał zachodni wiatr, który spowodował silne falowanie na Wiśle - opowiadał Waldemar Ciesielski. - Z tego powodu na wysokości Dobrzynia oderwał się lewy odcinek lodu. Byliśmy zmuszeni cofnąć się i teraz w okolicach Dobrzynia przebijamy ten sztuczny zator. W planach było przepłynięcie lodołamaczami do miejscowości Troszyn. Będziemy musieli się tym zająć po usunięciu zatoru.

W tej sytuacji zrozumiałe jest, że szczególnie zaniepokojeni mogą czuć się mieszkańcy miejscowości, które powódĽ dotknęła w maju. - Jeśli poziom Wisły wzrośnie o pół metra, nic się nie stanie - zapewniał Stanisław Maciejewski. - Kiedy jednak to pół metra zostanie przekroczone, trzeba będzie mocno kontrolować sytuację i intensywnie patrolować wały. Obliczamy, że do krytycznego stanu z maja brakuje jeszcze 1,4 metra. Niestety, cały czas ogromne szkody wyrządzają bobry. W zeszłym roku odkryliśmy 1024 dziury zrobione przez te zwierzaki. W tym już 300, na dodatek dużo większe niż te ubiegłoroczne. W każdą mieści się przyczepa żwiru. Przez to wały są bardzo osłabione.

Ogromnym zagrożeniem dla wałów może być płynąca kra. - W rejonie Drwał i Dobrzykowa występują pewne ruchy, ale nie jest to tzw. pochód lodu - kontynuował Stanisław Maciejewski. - Kiedy to nastąpi, będzie ciężej niż w zeszłym roku. Tym bardziej że wycięto wiele drzew i wały w tych miejscach są bezbronne pod naporem kry. Na dodatek odcinki rzek, gdzie występują wyspy, kępy, są wybitnie zatorogenne. Przez 28 lat nie mieliśmy problemów z wałami, teraz się zaczynają, bo Wisła się zamuliła.

Dyrektor płockiego oddziału WZMiUW uspokajał mieszkańców ¦winiar i Dobrzykowa. - Naprawione wyrwy są tam lepiej zabezpieczone niż inne odcinki wałów - zapewniał.

W związku z całą sytuacją starosta Piotr Zgorzelski wydał kilka rozporządzeń. Zgodnie z nimi już teraz wały we wszystkich zagrożonych gminach mają być cały czas patrolowane. Na jeden kilometr wału ma przypadać trzyosobowy patrol. Od poniedziałku szkoły w Ciućkowie i Wyszogrodzie mają być przygotowane na przyjęcie strażaków, którzy w razie potrzeby dotrą z pomocą. W rejonach zagrożonych mają być przygotowane wywrotki z piaskiem.

W sobotę okazało się, że tej zimy spać spokojnie nie mogą nawet ci, którzy mieszkają z dala od nieprzewidywalnej Wisły. Np. w StaroĽrebach, gdzie spływająca z pól woda zalała drogę z Płocka do Góry i ok. 10 gospodarstw. Wczoraj po południu wójt StaroĽreb Józef Stradomski informował, że sytuacja jest już opanowana. - W niedzielę o godz. 12 można już było przejść suchą stopą. Jeśli cztery jednostki strażaków popracują do godz. 24, ewentualnie, w pesymistycznej wersji do rana, to całkowicie odpompują wodę do rzeki Płonki. Nie było potrzeby ewakuacji, woda nie wdarła się do żadnego z mieszkań. Miała wysokość 30-40 cm i przelewała się przez piwnice, kotłownie. Na przyszłość musimy pomyśleć o wybudowaniu małej retencji, tak aby woda mogła spływać do Płonki.

Wójt tłumaczył, dlaczego w ogóle doszło do podtopień. - Jeszcze w piątek po południu kontrolowałem strumień, który przepływał przepustem pod drogą - wyjaśniał. - Woda płynęła spokojnie. Gdyby nie opady w nocy z piątku na sobotę, spokojnie by spłynęła z pól. Niestety, wszystkiego nie da się przewidzieć.


Ľródło: plock.gazeta.pl
Małgorzata Siuta
2011-01-16, ostatnia aktualizacja 2011-01-16 19:00