|
|
|
|
2009.11.22 - Nadal nie ma żeglugi na Zalewie Wiślanym |
|
|
|
|
|
|
|
|
Nadal nie ma żeglugi na Zalewie Wiślanym
Opublikowano: 13 listopada, 2009
Z „dobrodziejstw” nowych regulacji w sprawie żeglugi na Zalewie Wiślanym, które według polskiego MSZ miały być wielkim sukcesem, nie skorzystał od początku ich obowiązywania, to jest od dwóch miesięcy, jeszcze żaden statek polski, ani państwa trzeciego. Obecnie ruch statków do polskich portów na Zalewie Wiślanym jest regulowany przez Umowę o żegludze po Zalewie Wiślanym z 1 września 2009 r. (dotyczy statków polskich) zawartą na 5 lat oraz rozporządzeniu rządu Federacji Rosyjskiej z dnia 15 lipca 2009 r. o dopuszczeniu do rosyjskiej części Zalewu Wiślanego statków pod banderą państwa obcego, zmierzających do portów RP lub z nich. Akty te miały wejść w życie wraz z ogłoszeniem.
Jak wyjaśnił w odpowiedzi na interpelację posła Karola Karskiego (interpelacja nr 11883) sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jan Borkowski (5 listopada 2009 r.) „żaden większy statek pływający pod banderą polską nie skorzystał z rozwiązań zawartych w umowie z dnia 1 września 2009 r. Wynika to z faktu, iż uruchomienie żeglugi towarowej i w szczególności pasażerskiej na Zalewie Wiślanym po czteroletniej przerwie wymaga czasu na odnowienie kontaktów z partnerami żeglugowymi po obu stronach (podpisanie kontraktów, uzgodnienie formalności itp.)”. Jedyne jednostki jakie w tym czasie przekroczyły granicę polsko-rosyjską to cztery jachty, które 11 września przeszły z Fromborka do Królewca. W drugim przypadku Jan Borkowski nie podając żadnego uzasadnienia potwierdził, „iż żaden statek bandery obcej nie skorzystał do tej pory z rozwiązań zawartych w rozporządzeniu rządu Federacji Rosyjskiej z dnia 15 lipca 2009 r.”
Jednocześnie w odpowiedĽ na pytanie posła Karskiego dotyczące zaakceptowania przez stronę polską w umowie dwustronnej klauzuli pozwalającą na zawieszenie żeglugi ze względów obronnych, bezpieczeństwa i ochrony środowiska minister Borkowski wskazuje, że wstrzymanie żeglugi ze wskazanych względów „może nastąpić dopiero po powiadomieniu drugiej strony o takim zamiarze oraz przeprowadzeniu stosownych konsultacji. W konsekwencji takiego zapisu nie ma niebezpieczeństwa (…) uzależnienia żeglugi od woli kapryśnej administracji rosyjskiej kierującej się niejasnymi przesłankami – zarówno procedury, jak i przesłanki dla wprowadzenia ewentualnych ograniczeń są jasne, precyzyjnie określone oraz możliwe do kontrolowania przez stronę polską”.
Jak widać z powyższego sprawna dyplomacja zapewniła „znakomite mechanizmy” kontroli wykonywania zobowiązań przez stronę rosyjską, tyle ze one w praktyce nawet nie zaczęły funkcjonować. Można nieśmiało, by nie psuć dobrego samopoczucia MSZ, zauważyć że głównym celem pracy wszystkich organów państwa jest rozwiązywanie problemów a nie pozorowanie ich rozwiązywania.
Dariusz R. Bugajski
Żródło: Dziennik Bałtycki
Żegluga po zalewie wciąż niemożliwa?
27 września 2009
Wystarczyły trzy tygodnie obowiązywania umowy o żegludze, a już pojawiają się pierwsze problemy. Mimo spełnienia wymaganych procedur, Rosjanie nie wpuścili na Zalew Wiślany polskiego jachtu "Aquarella", który płynął z Helu do Elbląga. Ministerstwo Spraw Zagranicznych domaga się wyjaśnień, a samorządowcy znad Zalewu Wiślanego apelują o przyspieszenie prac nad kanałem przez Mierzeję.
- Umowa o wolnej żegludze na wodach Zalewu Wiślanego weszła w życie w dniu podpisania. Przesądza o tym wyraĽnie artykuł 12 – twierdzą urzędnicy polskiego MSZ. Z tą interpretacją nie zgadzają się jednak rosyjscy pogranicznicy, którzy odmówili polskiemu jachtowi wpłynięcia na Zalew po trwającej pięć godzin odprawie w Bałtijsku. – Funkcjonariusze twierdzili, że Putin z Tuskiem coś tam uzgadniali, ale to nie ma znaczenia prawnego, bo umowa nie jest ratyfikowana – relacjonowali mediom żeglarze Aquarelli, Andrzej Zieliński i Mirosław Zemke.
Zdaniem dyrektora elbląskiego portu, ta sytuacja była do przewidzenia. – Od początku ostrzegałem, że tak skonstruowaną umowę Rosjanie mogą w każdej chwili zerwać lub jej po prostu nie przestrzegać, mnożąc procedury nie do przebrnięcia. Nie sądziłem jednak, że stanie się to tak szybko – mówi Julian Kołtoński, dyrektor Portu Elbląg.
Jak twierdzi dyrektor, umowa zawiera mnóstwo trudnych do spełnienia warunków, m. in. konieczność zgłaszania rejsu z aż dwutygodniowym wyprzedzeniem i przedstawienia rosyjskim służbom wielu tak naprawdę niepotrzebnych dokumentów.
Niezwykle uciążliwa jest też sama odprawa graniczna, która trwa kilka godzin i odbywa się w języku rosyjskim – rosyjscy pogranicznicy ani myślą porozumiewać się po polsku lub angielsku. O ile Polacy wychowani za PRL-u znają rosyjski ze szkoły, dla młodszego pokolenia lub żeglarzy z Europy Zachodniej to może być prawdziwy kłopot, zwłaszcza jeśli ktoś nie zna cyrylicy, a ma wypełniać rosyjskojęzyczne formularze.
Niezwykle kontrowersyjnym zapisem umowy jest też dopuszczalne zanurzenie jednostek – 1,2 m. – Wynika to z faktu, że Rosjanie jednostronnie zapisali, iż głębokość ich części Zalewu Wiślanego wynosi 1,8 metra, chociaż powszechnie wiadomo, że Zalew ma w tym miejscu aż 4 metry. Przy takim postawieniu sprawy do naszego portu nie ma prawa wpłynąć żaden statek pełnomorski, a jedynie jacht lub barka kursująca między Elblągiem a Kaliningradem – dodaje Kołtoński.
– Mimo podpisania umowy, konieczne jest zbudowanie kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną, gdyż tylko on może zapewnić swobodę żeglugi – wtóruje mu Henryk Horbaczewski, wiceprzewodniczący Komisji Współpracy Międzynarodowej warmińsko-mazurskiego Sejmiku.
Jak się dowiedzieliśmy, mimo tych przeciwności trójmiejscy przedsiębiorcy są nadal zainteresowani działalnością przewozową między Elblągiem a Kaliningradem. – Niedawno wydzierżawiliśmy terminal jednej z firm, która będzie sprowadzała do Polski rosyjski węgiel, a inny kontrahent będzie przez nasz port eksportował polskie i ukraińskie zboże – mówi Julian Kołtoński.
Uruchomienie połączeń pasażerskich do Kaliningradu planuje Żegluga Gdańska. Z kolei kaliningradzki biznes jest zainteresowany przystąpieniem Elbląga do kartelu portowego Kłajpeda – Kaliningrad.
Elbląg byłby w takim układzie portem dowozowym wobec Kaliningradu: polskie i być może słowackie ładunki byłyby dowożone barkami do Królewca i tam przeładowywane na statek pełnomorski, który wysyłałby je do portów zachodnioeuropejskich.
Kuba Łoginow
Żródło: www.trojmiasto.pl |
|
Dodane przez admin
dnia 22.11.2009 21:18 ·
0 Komentarzy ·
1390 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Dodaj komentarz oraz podaj sumę cyfr |
| |
|
|
|
|
|